Otis Tarda Otis Tarda
128
BLOG

Spotkanie w pociągu - część I

Otis Tarda Otis Tarda Kultura Obserwuj notkę 4

Którejś grudniowej niedzieli jechałem pociągiem do Warszawy. Jako, że rzadko mi się to zdarza, a postanowiłem zaoszczędzić parędziesiąt złotych - wybrałem pospieszny. Jak się potem okazało, za te same pieniadze mógłbym kupić bilet weekendowy na ekspres, szczęściem o tym nie wiedziałem. Czemu - "szczęsciem"? Zaraz, Drogi Czytelniku, się dowiesz. Pamiętaj jednak, że to, co słyszałem, jest - jak się przekonasz - zupełnie subiektywne, weź więc na to poprawkę.

Pora była wczesna, ludzi w pociągu niewiele, w moim przedziale był tylko jakiś starszy pan, żegnający się z kimś przez okno. W sumie, nic tylko połozyć rękę na kieszeni i przysnąć. Wszystko jednak ułożyło się inaczej.

Rozmowa zaczęła się dośc banalnie, zdaje się, że od pytania o palenie. Cóż, nie lubię, a w przedziale obok akurat byli palacze, co dość skutecznie mnie odstraszyło. Pan powiedział że nie pali, a potem poszło już samo: dowiedziałem się, że wraca z jakiegoś partyzanckiego spotkania. Ja spytałem się z jakiego - wiecie, siedzieć w przedziale np. z bojówkarzem sowieckiej ekspozytury to przyjemność jeszcze mniejsza niż siedzieć z palaczem (a i portfel może ukrać, albo coś) - starszy pan powiedział że z AK, ja nie omieszkałem się pochwalić, że mój Dziadek też w AK walczył, pan spytał się gdzie, ja odpowiedziałem, pan powiedział że on walczył na Kielecczyźnie - zresztą, jechał do Starachowic, albo Skarżyska (nie pomnę już), ja zaś, żeby pochwalić się, żem zorientowany, spytałem się - czy walczył pod Ponurym.

Który to Ponury był w jakiejś mierze bohaterem mojego dzieciństwa, "Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie" przeczytałem z wypiekami na twarzy.

Pan odpowiedział, że nie, nie pod Ponurym - pod "Szarym". "Ale, wie Pan, mogę Panu opowiedzieć, dlaczego Ponury został bohaterem". I zaczął opowiadać - a ja słuchałem.

Najpierw dowiedziałem się, dlaczego "Ponury" został bohaterem w czasach PRL. Przyczyna, jak zwykle, bardzo prosta i bardzo prozaiczna: w którymś momencie komuniści uznali, że o niepodległościowym podziemiu nie można milczeć - a "Ponury" miał nad "Szarym" jedną przewagę, przynajmniej z punktu widzenia czerwonych. Był martwy i nie mógł bruździć.

Faktem jest - mówił Starszy Pan - że "Ponury" był odważny. Ale też, trochę zapalczywy i nieostrożny, do tego miał wyraźnego pecha. Najpierw w oddziale miał zdrajcę. Potem zginął, ponoć dość "głupio" - zastrzelony przez jakiegoś snajpera. Do tego konflikty z dowództwem, które miało go za narwańca i osobę niezdyscyplinowaną, on zaś z kolei uważał "miejską" konspirację za, można powiedzieć, biurokratów nie wiedzących niż o prawdziwej partyzantce.

Nie to jednak było najgorsze: "Ponury" trochę nie umiał sobie ułożyć relacji z ludnością cywilną, do tego, ze względu choćby na fakt posiadania w oddziale zdrajcy - narażał ją niepotrzebnie na represje.

I tu opowieść płynnie zmieniła bohatera na "Szarego" (pamiętasz wszakże, Czytelniku, że opowiadającym był podwładny tegoż? Wziąłeś na to poprawkę? Dostawiasz sobie w myślach słowo "allegedly"?).

"Szary", w odróżnieniu od "Ponurego" nie był przedwojennym zawodowym wojskowym i oficerem - choć miał przeszkolenie wojskowe. Do tego, jako chłopskie dziecko, był nieufny. Jak powiedział mój współpasażer - u niego nie było do pomyślenia, by znalazł się zdrajca. A nawet gdyby się znalazł, nic by nie wskórał: jego plany - na przykład dotyczące miejsc obozowania, kierunków wymarszu - były oznajmiane oficerom kilkadziesiąt minut przed ich realizacją. Zawsze też dbał o rozstawienie wart czy wysyłanie szpic. W odróżnieniu od "Ponurego" potrafił też dbać o relacje z ludnością cywilną: na przykład oddając im "do użytku" bydło zdobywane w atakach na niemieckie gospodarstwa - i przymykając oko, że "oddawano" mu zupełnie inne, gorsze sztuki. Po bitwie pod Radoszycami, z kolei, miał zrobić składkę (co do mnie, mam wrażenie, że "półdobrowolną") wśród swojego oddziału na odbudowanie zniszczonej w czasie walki wsi.

Z drugiej strony, co szczególnie mnie rozbawiło, wprowadzał... cenniki na żywność. Brzmi dziwnie? Otóż, gdy żołnierzy rozkwaterowywano po wsiach, każdy kupował prowiant na własną rękę - w związku z czym ceny potrafiły wzrosnąć w ciągu jednego popołudnia nawet dwukrotnie. Cennik miał zapobiegać właśnie takim sytuacjom.

Sam zresztą oddział Szarego narodził się w dość niezwykłych okolicznościach. Zaczęło się od ataku na więzienie (Wikipedia podaje, że chodzi o więzienie w Ilży). Wówczas grupa "Szarego" była niewielkim oddziałem, zbieranym w zależności od potrzeb - ludzie na codzień żyli swoim życiem, w którymś momencie dostawali rozkaz zebrania się, dokonywali akcji - i wracali po niej do domów. Zresztą, jak twierdził współpasażer, akcja miała na celu uwolnienie kogoś-tam raczej niż "rozbicie więzienia". No i niech nie zmyli Cię, Czytelniku, nazwa "więzienie" - nie były to jakieś kazamaty, ale ponoć baraki ogrodzone drutem kolczastym. Tak czy siak, na więźniów to wystarczało - ale też ułatwiło zadanie "Szaremu".

Kiedy zdobyto więzienie, okazało się, że część uwolnionych osób z takiej czy innej przyczyny nie może wrócić do swoich domów - i "coś" trzeba było z nimi zrobić. Zapadła decyzja, że "Szary" ma stworzyć z nich regularny oddział partyzancki.

Otis Tarda
O mnie Otis Tarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura